Każdy normalny człowiek nie przejmował by się zagubioną świąteczną kokardą, bo taką można kupić codziennie. Wszyscy, tylko nie Nessey.
Zaczęło się od pójścia do przedszkola. Nessey była ubrana w kolorowy płaszczyk i czarne buciki. Na głowie miała warkoczyk obowiązany czerwoną kokardą. Była bardzo dumna z fryzury. Dziewczyny z przedszkola jej zazdrościły, chociaż czy ja wiem, czy ta fryzura była ładna... No ale do rzeczy. Kuzynka po powrocie z przedszkola chciała jeszce raz popatrzeć na warkocza. Podeszła do lustra i w płacz.
Każdy chciał się dowiedzieć, co jej jest. Niestety ona tak bardzo zanosiła się płaczem, że nic nie pomogło.
-Nessey, zgubiłaś kokardkę, prawda? -zapytałam
-Taaak... -Nessey przytuliła się do mnie.
No i szukaliśmy. I nie znaleźliśmy. Nessey jak stała tak stała i patrzyła ze smutkiem.
Dopiero wieczorem dowiedziałam się gdzie jest kokarda. Zadzwoniła nauczycielka Nessey i powiedziała, że Kuzynka chyba coś zostawiła na ławce. Kokardę.
Ja i tata pojechaliśmy do Świdnicy i przywieźliśmy tą kokardkę. Wszystko dobrze się skończyło. Chyba ;)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz